Do Cefalu przyjechaliśmy w sierpniu 2013 na kilka dni. Gdy
zobaczyłem zdjęcia w sieci, wiedziałem, że musimy tam jechać.
Oczywiście głównym powodem była chęć zobaczenia romańskiej
katedry, która na tle wielkiej skały wygląda jak zamek z klocków.
Została zbudowana przez normańskiego króla Rogera II w XII wieku, ok. 70 lat po odbiciu miasta od Umajjadów.
Pierwszego dnia nie zajrzeliśmy do jej wnętrza chcąc dozować sobie
przyjemności. Wystarczyła kontemplacja widoku z zewnątrz, z
różnych punktów, z których mogliśmy podziwiać tę budowlę. Na
początku z poziomu ulicy potem z tarasu z wynajętego przez nas B&B.
Drugiego dnia zaplanowaliśmy jej zwiedzanie a następnie wyprawę na
szczyt skały. Katedra niestety nie jest ciekawa wewnątrz, jej okna
witrażowe zostały zrealizowane kilka lat temu przez jakiegoś
domorosłego artystę i wołają o pomstę do nieba, po za tym to
typowo romańska oszczędna wewnątrz budowla z pięknym Chrystusem
Pantokratorem w barokowej części ołtarzowej. Po wyjściu z dusznego
wnętrza podążyliśmy wąskimi uliczkami w kierunku szlaku
wiodącego na szczyt skały. Słońce prażyło niemiłosiernie,
liczba wykutych w skale stopni była olbrzymia., ale obietnica
wspaniałych widoków z góry tłumiła nasze zmęczenie. Przy
wejściu na szlak, każdy zapisywał się do specjalnej księgi, by
wiadomo było czy ktoś nie został na górze. Co kilkadziesiąt
stopni nieodzowne było uzupełnianie płynów. Teoretycznie nie da
się wejść na górę zbaczając ze szlaku, nie dotyczyło to jednak
pewnego Rosjanina, który na przełaj przez krzaki opuncji i ostre
głazy postanowił skrócić sobie drogę. Spotkaliśmy go jak
schodził, cały pokłuty i pokrwawiony. Na górze znajduje się dużo
ruin: pozostałości zamku z okresu Bizancjum i megalityczna
świątynia Diany z VII wieku p.n.e. Generalnie trzeba zaplanować
sobie tą wycieczkę na pół dnia bo warto po drodze przystawać i
podziwiać widoki. Cała góra rozbrzmiewa muzyką grillo, czyli
świerszczy, których jest tutaj mnóstwo. Zejście w dół nie
stanowi już żadnego problemu. Wieczorem wybraliśmy się na spacer
na drugą stronę okrążając górę od strony morza do pięknego
portu jachtowego. Po powrocie zjedliśmy na kolację lokalny przysmak
czyli Meusę (bułkę ze śledzioną), popijając chłodnym winem
Zibibbo. Następnego dnia czekała nas podróż do Palermo...
Bart
Bart
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz