środa, 13 stycznia 2016

Fratres Militiae Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique Salomonis i ich szpital

Teraz kilka wspomnień z Trani. Tej miejscowości właściwie nie miałem w planie 
jadąc na objazd Apulii. Przeważyła lektura książki Podróże do Italii 
Jarosława Iwaszkiewicza. Książka jak dla mnie przynudnawa, ale czarno- 
biała ilustracja przedstawiająca romańską katedrę, spowodowała ,że 
zechciałem zobaczyć to miejsce. I oczywiście warto było, przyjechaliśmy do 
Trani w sierpniową sobotę we wczesnych godzinach popołudniowych i ciężko 
było spotkać na ulicy, żywego ducha. Pierwsze kroki po spacerze nadmorskim 
parkiem, skierowaliśmy do kościółka templariuszy.
Od kiedy jako chłopak przeczytałem Pana Samochodzika, ten temat wciąż 
wzbudza moje zainteresowanie.
Udało nam się! Mały kościółek w którym mieścił się w czasach wypraw 
krzyżowych szpital, zazwyczaj jest nieczynny. Para turystów odnalazła 
miejscowego przewodnika, który posiada klucze, a my skorzystaliśmy z 
okazji. Będąc w środku przeniosłem się w czasie. Wyobrażałem sobie rycerzy 
z czerwonymi krzyżami na płaszczach posługujących często w ostatniej 
drodze chorym leżącym w chłodnym wnętrzu kościółka. Zza okien dobiegał 
krzyk mew, na wytartych ścianach i posadzce można było odnaleźć 
pozacierane inskrypcje. Z zamyślenia wybudził mnie głoś przewodnika, 
który zakończył oprowadzanie. Po opuszczeniu tego mistycznego miejsca idąc 
krętą średniowieczną uliczką dotarliśmy do małego portu, gdzie wprost z 
kutrów mieszkańcy kupowali świeże ryby i skorupiaki. Bezpośrednio z portu 
udaliśmy się do Duomo. We wszystkich przewodnikach jest napisane że 
zbudowano je w XI wieku, ale to tylko część prawdy, gdyż architekci 
stawiali kolejne wersje świątyni na poprzednich tak, że z zewnątrz widzimy 
wersje najnowszą, bodajże trzecią, natomiast by zobaczyć najstarsze 
relikty musi zejść do podziemi. Sama katedra jest położona na samym brzegu 
morza, jej piaskowa elewacja pięknie odcina się od błękitu nieba. Obok 
stoi zamek zbudowany przez Fryderyka II, ale według mnie nie jest wart 
większej uwagi. Z Trani wracaliśmy wieczornym pociągiem, mijając tłumy 
ludzi, które w międzyczasie wyległy na ulicę. Jadąc tutaj warto zaplanować 
przynajmniej pół-dniowy pobyt, by mieć trochę czasu na kontemplacje widoków.


Bart



 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz